
Fot. Lechia Gdańsk
W kończącym się sezonie Ekstraklasy niespodziewanie wszyscy beniaminkowie zapewnili sobie utrzymanie. Najcięższy bój stoczyła Lechia Gdańsk, kluczowym momentem w powodzeniu misji było przyjście Johna Carvera. Wczoraj klub ogłosił prolongatę współpracy z 60-letnim opiekunem. Zapraszam na omówienie wstrząsu, który wyciągnął gdańszczan nad kreskę.
Sytuacja organizacyjna Lechii od kilku lat budzi spore kontrowersje, mimo tego po jednym sezonie obecności na drugim poziomie rozgrywkowym klub wrócił do elity. W przeciwieństwie do Motoru Lublin czy GKS-u Katowice na Polsat Plus Arenę nie trafili piłkarze, którzy mieli wywindować Lechię na poziom Ekstraklasy. Szymon Grabowski rozpoczął sezon z powiewem optymizmu, drużyna potrafiła bardzo dobrze rozpoczynać spotkania.
Problemy zaczynały się w końcówce spotkań, drużyna w często nieuzasadnionych okolicznościach doznawała paraliżu po upływie 70 minuty spotkania. Żartowaliśmy, że gdyby mecze były o 20 minut krótsze, Lechia walczyłaby o puchary. W oczywisty sposób wskazuje to na wąskość kadry, poza tym pojawiał się jednak problem mentalny. W dłuższej perspektywie szkoleniowcowi zabrakło jednak argumentów w konkurencyjnej walce o utrzymanie.
„Biało-Zieloni” zapadli się w czerwonej strefie. Od momentu słynnego komunikatu stało się pewne, że polski trener nie przerwą na stanowisku do końca 2024 roku. Dziewięć meczów bez wygranej i odpadnięcie z Pucharu Polski sprawiło, że Grabowski został zwolniony. Po jednym meczu pod dowództwem Radosława Belli, trenerem został John Carver.
Zmiana u sterów. Carver zastąpił Grabowskiego
Wokół przyjścia Anglika nie brakowało kontrowersji. Przede wszystkim, jest on jednocześnie członkiem sztabu Steve’a Clarke’a w reprezentacji Szkocji. W dzisiejszym futbolu misja pracy w dwóch miejscach jest niemal nie do pogodzenia, o efekty pracy Francesco Calzony jednocześnie w reprezentacji Słowacji i SSC Napoli zapytałem autora cyklu CalcioPOL – Łukasza Gucię: – Napoli w zeszłym sezonie miało trzech szkoleniowców i trzeba stwierdzić jasno -Calzone był najgorszym z nich wszystkich. „Azzurri” za jego kadencji grali bezbarwnie. Mieli duże problemy ze skutecznością i zawodzili w defensywie. Szkoleniowiec nie potrafił też znaleźć nowych liderów.
– Na szesnaście meczów za jego kadencji można tak naprawdę wyróżnić tylko dwa. Wygrana z odwiecznym rywalem, Juventusem 2:1 i rozgromienie spadkowicza, Sassuolo 6:1. Reszta spotkań to spore ciężary, które w głównej mierze kończyły się remisami. Jego styl miał być podobny do mistrzowskiej drużyny Luciano Spallettiego, a skończyło się na kompromitacji. Eksperyment z trenerem, który przy okazji jest selekcjonerem, od początku wydawał się dziwny i niepoważny jak na tak wielki zespół jak Napoli. Skończyło się, jednak jeszcze gorzej niż ktokolwiek by przypuszczał.
Carver w ojczyźnie uchodził także za trenera z niebywałą pewnością siebie. Po serii ośmiu porażek z rzędu przyznał, że: – jestem najlepszym trenerem w Premier League. Tak myślę. Nie ma w tym nic złego. Jeśli mam odpowiednie narzędzia, mogę wykonać zadanie. Robię to jak najlepiej potrafię.

Był ponadto znajomym Kevina Blackwella, który zdaniem wielu obserwatorów poważnie zaszkodził kadencji Szymona Grabowskiego. Polski trener miał momentami tracić kontrolę nad drużyną, decyzje zamiast szkoleniowca podejmował władczy dyrektor techniczny.
60-latek miał jednak w CV pracę jako tymczasowy trener w Premier League, był także asystentem Bobby’ego Robsona. Prowadził przez kilka miesięcy wielkie Newcastle United, wielu obserwatorów spoglądało zatem na ciekawego trenera z optymizmem. Ten spotęgował się po pierwszych wywiadach, Carver okazał się postacią niebywale pogodną. Przejmował drużynę na przedostatnim miejscu w tabeli .
Można było mieć wrażenie, że choćby mury się waliły, nowy szkoleniowiec będzie odporny na emocje. W premierowym spotkaniu pod wodzą Cavera nadeszło przełamanie serii – Lechia wygrała po raz pierwszy od dziesięciu spotkań. Wielu deprecjonowało jednak wagę osiągnięcia, w końcu „Biało-Zieloni” ograli 1:0 ostatni w tabeli Śląsk Wrocław. Istotnie, mecz był bardzo słaby, widzowie byli wyraźnie znudzeni.
To był koniec gry Lechii w 2024 roku, zimą trzeba było wykonać sporo pracy. Podopieczni Carvera wygrali wszystkie spotkania w okresie przygotowawczym. Optymizm ponownie był tłumiony, tym bardziej że toczył się sąd w sprawie licencji klubu na grę w Ekstraklasie.
Wiosna, która należała do Lechii Gdańsk
U zarania rundy wiosennej oglądaliśmy starcie beniaminków, według zapowiedzi rozpędzony Motor miał na własnym stadionie przejechać się po Lechii. Tymczasem to goście byli stroną przeważającą, ostatecznie mecz zakończył się wynikiem 1:1. I tak mieli przy tym dużo szczęścia, można tutaj wskazać pudło sezonu w wykonaniu Jacquesa Ndiaye. Do zdrowia wrócił Tomas Bobcek, do którego należały następne tygodnie.
Lechia wygrała kolejne dwa spotkania, w tym na własnym boisku ograła liderującego wówczas Lecha Poznań. Drugim był wyjazd do Lubina, mimo że licencja gdańszczan została przywrócona na 3 dni przed starciem, podopieczni Carvera pewnie wygrali 3:1. Tym samym zbliżyli się do ucieczki nad kreskę, awansowali na 16. miejsce w tabeli. Nadszedł jednak także kryzys, od porażki z Puszczą Niepołomice rozpoczęła się seria czterech przegranych z rzędu. Rozpoczęła się przerwa reprezentacyjna, która przeszła do historii gdańskiego klubu.
John Carver udał się na zgrupowanie reprezentacji Szkocji, gdzie po barażu spadł do dywizji B. Co ciekawe, w listopadzie 2024 roku jego drużyna wyeliminowała w grupie Polskę. Trener w jedną, piłkarze w drugą… Klub postanowił przyjąć zaproszenie Al Ain na… obóz przygotowawczy w Dubaju!
Problemy i zaległości finansowe, zawieszona licencja – co z tego? Paolo Urfer jest przecież cudotwórcą. Plany zostały zmienione „z dnia na dzień”, drużyna miała mieć wolne, piłkarze w obliczu zaległych pensji byli wściekli. Chcieli protestować, mimo tego grupą 22 osób wybrali się na luksusowe przygotowania.
Efekt? Wygrana z mistrzem Polski i ponowny powiew nadziei. Lechia realnie myślała o utrzymaniu, przegrała jednak 0:2 z Widzewem Łódź. Gra podopiecznych Carvera była w tym meczu rażąca, przede wszystkim nieobecny byli chory Rifet Kapić i zawieszony Camilo Mena. Ponadto oliwy do ognia dolał Bogdan Sarnawski, który wyraźnie przyczynił się do straconej bramki po strzale Frana Alvareza.

Kolejne starcie bez zwątpienia okraszone było ciężką wagą, do Gdańska przyjechała Stal Mielec. Obie ekipy w walce o utrzymanie potrzebowały punktów jak tlenu. Do przerwy piłkarze Carvera wyglądali nienajgorzej, mimo tego to mielczanie prowadzili 2:0. Lechia długo dążyła do wyrównania, w 72. minucie złapała kontakt. Mecz dobiegał końca, wydawało się, że goście wywiozą niesłychanie cenne trzy oczka. Nie zmieniał tego nawet fakt, że Jean-David Beauguel dostał od Ivana Djurdjevica przysłowiową „wędkę”.
Wtedy nadszedł moment przełomowy, „Biało-Zieloni” w doliczonym czasie gry zdobyli dwie bramki i wygrali 3:2. Rezultat zupełnie podłamał piłkarzy z Mielca, gospodarze zrobili gargantuiczny krok w kierunku utrzymania. Dwie kolejki później ograli Piasta Gliwice, następnie wygrali na wyjeździe z Cracovią. Po 31. serii gier prawdopodobieństwo utrzymania wzrosło do niemal 90%. Nie zmienił tego fakt, że z powodu urazu wypadł Tomas Bobcek.
Genialnym zastępcą okazał się młody Michał Głogowski, przed decydującym meczem o utrzymanie doszło jednak do kolejnego, wiekopomnego zdarzenia. Słoneczny Gdańsk, 11 maja, 12:15 – w takich warunkach miał rozpocząć się mecz Lechii z Koroną. Miał, ponieważ, piłkarze Carvera w ramach protestu nie wyszli z szatni na czas. Chcieli wskazać na sytuację w klubie, która nigdy nie powinna mieć miejsca. Uśmiechnięty i rozluźniony trener mówił, że to decyzja drużyny. Zawodnicy pojawili się z kilkuminutowym opóźnieniem, następnie jednak ograli kielczan 3:2 i zapewnili sobie matematyczne utrzymanie.
Nieoczywistym bohaterem został Kacper Sezonienko, wielokrotnie wyśmiewany piłkarz w ostatnich dwóch meczach strzelił dwie bramki. Jego trafienie zepchnęło Śląsk Wrocław i Stal Mielec do pierwszej ligi.. Carver doskonale trafiał ze zmianami, rezerwowi piłkarze zdobyli w ostatnich dwóch spotkaniach kluczowe gole. Genialnie spisuje się Rifet Kapić, Lechia bez kapitana traci wiele jakości.
Trener Carver niespodziewanie zawojował Ekstraklasę, mimo kolosalnych problemów organizacyjnych, utrzymał Lechię z dużym komfortem. Wykorzystał potencjał wszystkich zawodników, rozwinął sprowadzonego Głogowskiego i obudził dotąd nieskutecznego Sezonienkę. 60-latek mimo półrocznej pracy słusznie został nominowany do nagrody trenera sezonu. Przedłużył wczoraj swoją umowę z Lechią o kolejne trzy lata, jeśli klub doskoczy organizacyjnie do poziomu trenera, możemy oglądać „Biało-Zielonych” w czołówce.
WIĘCEJ O EKSTAKLASIE: