
Fot. Śląsk Wrocław
Misja utrzymania Śląska Wrocław w Ekstraklasie przez Ante Simundzę zakończyła się niepowodzeniem. Drużyna dwa tygodnie temu została zdegradowana, w najbliższą sobotę rozegra swoje ostatnie spotkanie w piłkarskiej elicie. Najważniejszą kwestią jest jednak przyszłość drużyny do spadku, rozgrywają się losy bytu słoweńskiego trenera. W ostatnich dniach pojawiło się sporo krytyki sztabu ze względu na wiosenny wynik sportowy. Dlaczego nie powinniśmy spoglądać jednowymiarowo? Zapraszam na analizę.
Działanie klubu piłkarskiego często oceniane jest pod kątem rezultatów, racjonalności zatrudnienia i przebiegu pracy szkoleniowca. Wychodzę jednak z założenia, że znacznie bardziej miarodajna jest analiza systemowa. Zacznijmy zatem od osoby, która sprowadziła Simundzę do WKS-u.
Burzliwy początek
Przyjście Rafała Grodzickiego do Śląska wiązało się z ogromnymi wątpliwościami, już po kilku dniach dyrektor sportowy zagroził powództwem dziennikarzowi Piotrowi Potępie. Była to reakcja na artykuł, który wskazywał przykłady działania na niekorzyść pracodawcy. Najbardziej jaskrawym przykładem była interwencja w sprawie wykupu Konrada Gruszkowskiego. Zawodnik był wypożyczony z Wisły Kraków do Motoru Lublin, Grodzicki pracował tam w roli asystenta trenera. Obecny dyrektor Śląska osobiście miał kontaktować się z trenerem krakowskiego klubu, by zapobiec definitywnemu transferowi Gruszkowskiego. W jego opinii, piłkarz zmarnowałby się w Lublinie.
Grodzicki mówił o tym w wywiadzie dla Tomasza Ćwiąkały. Tłumaczył się stawianiem na wyższy cel, jakim miało być dobro zawodnika. W trakcie ośmiomiesięcznej pracy w Warcie Poznań dokonał kilku kompletnie nieuzasadnionych ruchów transferowych. Sprowadził kilku obcokrajowców: Bogdana Tiru, Tomasa Pikryla, Martona Eppela i Mohameda Mezghraniego.
Z końcem 2023 roku Grodzicki został zwolniony, pełnił wcześniej rolę menadżera do spraw sportu. Tylko on w klubie miał uważać, że jest dyrektorem sportowym. Skupiłem się na ocenie poczynań transferowych, w tekście na portalu igol.pl wskazane są także afery związane z funkcjonowaniem klubu w teoretycznym oderwaniu od boiska. Sporym mankamentem miał być także brak znajomości języka angielskiego.
Wielu obserwatorów miało zatem spore wątpliwości, Grodzicki postanowił niezwłocznie zabrać się do pracy. Niemal trzy miesiące później opowiadał o warunkach, w których musiał sobie poradzić: – Muszę przyznać, że w listopadzie największy problem tej ekipy siedział w psychice. Oni przestali wierzyć w samych siebie i kolegów obok – wskazał Grodzicki dla Weszło.
Twarda ręka
Drużyna pod wodzą Michała Hetela przegrała trzy z czterech spotkań, rundę jesienną kończyła z haniebnym wynikiem – 10 punktów. Zimą trzeba było pozyskać przede wszystkim trenera – w przededniu świąt pojawił się Ante Simundza. Uznany trener ze Słowenii jeszcze dwa miesiące wcześniej pracował w rodzimym Mariborze. Na koncie miał 4 krajowe mistrzostwa i piękną historię z NS Murą. W niemal każdym miejscu widoczny był stopniowy rozwój, sam szkoleniowiec na przestrzeni lat stawał się znacznie lepszy.

W Śląsku misja była niemal niemożliwa, dyrektor obiecał, że kadra będzie skompletowana przed wylotem na zimowe zgrupowanie do Hiszpanii. Ostatecznie z nowych graczy na pierwszy ligowy mecz dostępny był wyłącznie Marc Llinares. Grodzicki tłumaczył, że okres był bardzo trudny, z tego względu transakcje znacząco się opóźniły. Niewtajemniczony obserwator zauważy, że zimą oceny są wyższe, kluby bardziej zawzięcie walczą o swoich graczy. Ponownie zatem największym kamieniem w ogrodzie okazały się… obietnice. Coś o tym wie z pewnością Goncalo Feio.
Simundza wykonał jednak nieprawdopodobną pracę z kadrą, która była w Śląsku już jesienią. Najbardziej jaskrawym przykładem był Jakub Świerczok, który trafił do grona kapitanów. Wielu obserwatorów dostrzegało, że momencie zatrudnienia Grodzickiego WKS-u postawił na klubową tożsamość, tymczasem jakiś czas później wśród przywódców znajduje się… były piłkarz Zagłębia Lubin. W mojej opinii Śląsk znalazł się w takiej sytuacji, że najważniejsze było dobro sportowe.
Pod koniec zimowego okna do klubu poza Llinaresem trafili Assad Al Hamlawi i Jose Pozo. – Napastnik z drugiej ligi szwedzkiej? To poszaleli – mówili kibice. Rafał Grodzicki odniósł się do wątpliwości w kwestii zależności drużyny od snajpera: – Jeśli chodzi o ofensywę, kluczowych zawodników będzie więcej. Zresztą uważam, że jednym z ciekawszych akcentów w rundzie wiosennej będzie gra Jakuba Świerczoka. Kuba pokazał nam w ostatnich tygodniach, że naprawdę zależy mu na Śląsku i na tym, żeby dobrze się zaprezentować – mówił dla Weszło.
Jakub Świerczok w pierwszym spotkaniu z Piastem Gliwice strzelił świetną bramkę. Drużyna w defensywie grała jednak niesłychanie naiwnie, przegrała 1:3. Widać było świeży pomysł, na przymarzniętym boisku założenie rozgrywania od bramki skończyło się jednym z najbardziej absurdalnych golu w tym sezonie. Yehor Matsenko podał w światło bramki, Rafał Leszczyński nie zdołał przyjąć piłki…
Pierwszy cios
Po porażce Śląsk stanął przed wyjazdem do Radomia, celem był rewanż za grudniową porażkę 1:2. W tamtym spotkaniu WKS wyglądał jak zbieranina przypadkowych ludzi. Przed spotkaniem z „Zielonymi” przydarzyła się jednak tragedia, z powodu urazu kolana do końca sezonu wypadł Jakub Świerczok: – Odzyskaliśmy Świerczoka, który dostał bardzo duże zaufanie sztabu. Najbardziej podobały mi się słowa trenera Simundzy: “Rafał, zostawmy Kubę, to pan piłkarz, ja go podkręcę i będzie lepszy” – przekazał około tydzień wcześniej Grodzicki.
Mecz przy Struga był fatalny pod każdym względem. Raz – plac gry, nasłoneczniona tafla lodu, dwa – postawa gospodarzy, trzy – postawa gości, mimo tego zdołali oni wyjść na prowadzenie. Z rzutu karnego trafił Petr Schwarz, przez ponad 80 minut Śląsk prowadził 1:0. W końcówce setki zmarnowali Piotr Samiec-Talar i rezerwowy Sylvester Japser. Wejście z ławki skrzydłowego był jednym z najbardziej absurdalnych występów w tym sezonie. Tego samego dnia w wieczornym magazynie Canal+ pojawiła się dogłębna analiza każdego z karykaturalnych zagrań Bułgara.
Skończyło się golem na 1:1 w 94. minucie, Michał Kaput strzelił swoją pierwszą bramkę w barwach Radomiaka. Śląsk był „kaput”, Leszczyński niemal rzucił się na Jaspera. Rozdzielać musiał ich osobiście Simundza, po meczu trener mówił, że to bardzo pozytywne zjawisko. Zgadzam się, jesienią w ekipie był bezdenny marazm, w rundzie wiosennej piłkarze poczuli krew, we znaki dala się piłkarska, zasadna, złość.
Efekt? Tylko jeden punkt w dwóch meczach i pewne drogowskazy w starciu z Piastem. W następnej kolejce WKS wygrał 3:0 z rozbitym Widzewem Łódź, fazy przejściowe okazały się decydujące. Pierwsza wygrana w oficjalnym meczu od 109 dni dała sporo optymizmu, następnie nadszedł jednak trudny okres.
Odwołany został Patryk Załęczny. Kadencja prezesa toczyła się rownolegle z wynikiem Śląska – gdy było dobrze, wszystko się zgadzało. Kiedy jednak ekipa chyliła się w kierunku spadku, Załęczny niejako schował głowę do piasku.
Śląsk następnie przegrał 0:2 z Koroną Kielce, na boisku nie pokazał nic, poza błędami w obronie. Sebastian Musiolik i Assad Al Hamlawi spędzili na boisku po 45 minut, recenzja ich występów powinna zamknąć się w jednym słowie: niewidoczny. Sytuacja się pogorszyła, z powodu urazu wypadł także Peter Pokorny…
Chciałbym przypomnieć, że Słowak w poprzednim meczu przegrał rywalizację sportową z Tudorem Balutą. WKS przegrał także 1:3 przy Łazienkowskiej. Występ „Wojskowych” był znacznie lepszy niż tydzień wcześniej, Al Hamlawi trafił do siatki.
Naoliwiona maszyna
Pobudka nastąpiła w domowym meczu w Pogonią Szczecin. Superpiątek, mecz o wielką stawkę z najlepszą ekipą wiosny i przede wszystkim – nowy Prezes. Zwycięzcą konkursu został Michał Mazur, który pojawił się w przedmeczowym studiu. Wskazywał, że w klubie znajduje się grupa profesjonalistów, ale trzeba być gotowym na najgorszy scenariusz. Piłkarsko starcie wyglądało bardzo dobrze, padł jednak remis 1:1.
Rezultat niejako pogrzebał obie strony, Simundza wiedział, że nie można polegać na podziałać punktów w walce o ligowy byt. Mówił, że Śląsk zasłużył na wygraną, trafił dwa razy w obramowanie bramki, mimo tego było kilka pozytywnych sygnałów. Kontuzja Pokornego sprawiła, że w składzie pojawił się Jakub Jezierski. Młody pomocnik stał się twarzą drużyny, ponadto kolejnego gola po jego asyście dołożył Al Hamlawi.
Superpiątkowy podział zapoczątkował serię meczów bez porażki, WKS przed przerwą reprezentacyjną ograł 4:1 Stal Mielec. Nastrój był bardzo dobry, Simundza zorganizował otwarty trening dla posiadaczy biletów na najbliższe spotkanie. Jednostka nieco otworzyła mi oczy, byłem świadomy tego, że trener zwraca uwagę na szczegóły i dba o dyscyplinę. Skala profesjonalizmu w pracy była jednak uderzająca, przełożyła się na kolejne ligowe mecze.
WKS wygrał 3:1 z Lechem Poznań, goście zostali zneutralizowani. Dwa gole strzelił Al Hamlawi, snajper został wcześniej powołany do reprezentacji Palestyny. Salta w stylu Pierre-Emericka Aubameyanga zapadły w pamięci wszystkich kibiców, wielu pragnęło mieć na swojej koszulce numer dziewięć.
Nadszedł także mecz zgodowy z Motorem Lublin, Śląsk w pierwszej połowie po błędzie Kacpra Rosy prowadził 1:0. To goście byli jednak konkurencyjną drużyną, zasłużenie wyrównali i wywieźli z Tarczyński Areny jedno oczko. Simundza po meczu przyznał, że nie spotkał się z sytuacją, w której kibice obu ekip wspólnie wspierali piłkarzy. Widać było, że bardzo mu się spodobała.
Cios drugi
W kolejnym tygodniu do mediów trafiła szokująca informacja, cofnijmy się do momentu, w którym Prezesem WKS-u został Michał Mazur. Kilka dni później wypowiedzenie otrzymać miał… Rafał Grodzicki. Dlaczego był to ogromny wstrząs? Przede wszystkim, w momencie objęcia drużyny Ante Simundza wskazywał, że jednym z motywów była współpraca z dyrektorem sportowym. Odczuć można było promieniującą więź między kluczowymi postaciami. Druga kwestia to transfery, przyjście Pozo i Al Hamlawiego były strzałami w dziesiątce.

Llinares… jakby nie rozczarowywał, zabetonował lewą stronę obrony na całą rundę. Mniej udane był ruch w postaci Henrika Udahla, o którym później. Decyzja była zatem sporym wstrząsem, pod koniec rundy zapytałem o to Simundzę: – Przyszedłem do klubu, kiedy Rafał był dyrektorem sportowym. Potem wydarzyło się to, co się wydarzyło. Rozmawiałem z nim o tym, a później on rozmawiał z prezesem i dostał odpowiednią informację. Zawsze okazywał nam wsparcie w tym, co chcieliśmy osiągnąć. Był to trudny moment, ale pamiętałem cały czas, że będzie z nami do końca i to było dla mnie i dla całej drużyny bardzo ważne – przyznał trener.
Michał Mazur tłumaczył decyzję chęcią poukładania Śląska według jego pomysłu. To częsty zabieg w przypadku, gdy dochodzi do zmiany prezesa. Mam wrażenie, że nie był to jednak najlepszy moment na zapowiedź przewrotu. Tym bardziej, że jak wskazałem, Simundza dbał o dyscyplinę i stuprocentowe skupienie na pracy.
Cios trzeci
Śląsk sportowo był już blisko ucieczki z ostatniej pozycji w tabeli, wybrał się do Krakowa na mecz z drużyną „Pasów”. WKS w świetnym stylu zrewanżował się za jesienną klęskę, wygrał 4:2. Po spotkaniu zdarzyła się jednak kolejna tragedia – do szpitala trafił Petr Schwarz. Kapitan przeszedł operację i wypadł do końca sezonu. Decyzja trenera o przyznaniu opaski pomocnikowi była kapitalna – stał się jednym z najlepszych piłkarzy w Ekstraklasie.
Wrocławska kapela. Śląsk ponownie zapalił światełko
Śląsk po stracie wodza stał się inną drużyną, w środku pola pojawił się ogromny wakat. WKS przegrał 0:2 z GKS-em Katowice, a także 0:3 z Rakowem Częstochowa. Pierwszy mecz nie dał żadnej nadziei, w drugim paradoksalnie pojawiły się pewne jaskółki. Zacząłbym od tego, że w wyjściowej jedenastce pojawił się Henrik Udahl. Na przedmeczowej konferencji pytałem o Sebastiana Musiolika, który po wspomnianym występie z Koroną Kielce został odsunięty od kadry meczowej.
Ante Simundza mówił, że wszyscy snajperzy pracują ciężko, ale jego suwerenna decyzja sprawia, że w kadrze znajduje się Al Hamlawi i Udahl. Dopytałem o drugiego piłkarza, gdy usłyszałem, że może wyjść on w pierwszym składzie – troszkę mnie zamurowało. Minęło około 30 godzin, pojawiła się oficjalna jedenastka na mecz z liderem. Udahl od początku…
Absurdalny wybór
Występ napastnika był właściwie taki, jak wskazywały poprzednie meldunki z ławki – dramatyczny. Piotr Janas z Gazety Wrocławskiej zastanawiał się, czy Udahl wie, czym jest spalony. Trener tłumaczył słabsze występy brakiem gry od początku i trudem, który towarzyszy piłkarzowi po wejściu z ławki. Mimo fatalnego występu Udahl w dalszym ciągu wyprzedał Musiolika w walce o kadrę meczową. Zupełnie tego nie rozumiem, być może decydujące okazały się inne elementy.
Śląsk znalazł się pod ścianą, wygrał 3:1 w derbach z Zagłębiem Lubin. W kolejnej serii gier potrzebował cudu, by myśleć o utrzymaniu. Zamiast tego po fatalnej skuteczności i katastrofalnej grze w defensywie przegrał 0:2 z Górnikiem Zabrze. Dwa dni później oficjalnie spadł z ligi. Mecz z drużyną Piotra Gierczaka był kompletnie absurdalny, WKS popełniał powtarzalne błędy i raził w trzeciej tercji. Simundza na konferencji po spotkaniu metaforycznie mógł rozłożyć ręce…
W miniony piątek dostaliśmy kolejny dowód na to, że Śląsk Simundzy to konkurencyjna dla ligowych tuzów ekipa. Mecz z Jagiellonią wyglądał bardzo dobrze, zakończył się remisem 1:1. Ponownie jaskrawym pudłem popisał się Jasper, obok Udahla to dwaj piłkarze, którzy niejako znaleźli się w drużynie z przypadku. Same pudła Bułgara zabrały WKS-owi 4 ligowe oczka, nie jest on jednak największym ulubieńcem kibiców.
Lekcja pokory
– Pokorny! Co?! Ty k… – takim dialogiem kibice WKS-u pozdrawiali byłego kapitana podczas ostatniego meczu. Chciałbym wrócić do starcia zamykającego 2024 rok, wspominałem o nim wyżej. Śląsk przegrał 1:2 z Radomiakiem, Pokorny obejrzał czerwoną kartkę. Mowa ciała pomocnika wskazywała, że chciałby jak najszybciej ewakuować się ze stolicy Dolnego Śląska. Wielu obserwatorów miało olbrzymie pretensje o to, że następnego dnia Pokorny za pośrednictwem mediów społecznościowych poinformował, że przebywa na urlopie w Nowym Jorku.
Prawo do wypoczynku jest uregulowane w kodeksie pracy, nawiązuje do niego także Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej. Osobiście nie miałem zatem większych uwag do pomocnika, tym bardziej że miał za sobą bardzo wymagającą psychicznie rundę. Wpis pozostał jednak w mojej pamięci, zawiodłem się przede wszystkim dyspozycją sportową.
Pokorny w lutym wypadł na około dwa miesiące z powodu urazu. Gdy Śląsk pod koniec kwietnia stracił Schwarza, powrót Słowaka miał być panaceum na problemy w środku boiska. Okazało się, że mimo pozytywnych wyników badań, 23-latek zgłaszał ból. Obserwatorzy podejrzewali, że zawodnik symuluje by nie przedłużyć automatycznie umowy. Chodziło o zebranie 90 minut, najpewniej rozłożonych na dwa spotkania.
Simundza regularnie mówił, że sytuacja się nie poprawiała. Pojawiły się doniesienia o zainteresowaniu byłym kapitanem Śląska, miały trwać rozmowy z Widzewem. Wymagania finansowe Pokornego były bardzo wysokie. Portal Meczyki poinformował o żądaniach na poziomie 45 tysięcy euro miesięcznie. Według naszych informacji kluczowym aspektem okazał się jednak chęć wyjazdu z Polski, pomocnik ma trafić do ligi tureckiej.
Peter Pokorny zesłany do drugiego zespołu Śląska Wrocław
Wczoraj dowiedzieliśmy się, że piłkarz został przesunięty do trzecioligowych rezerw.
Bohaterowie spadku
Poza Pokornym kibice pozdrawiali Davida Baldę, Jacka Magierę, Patryka Załęcznego i przede wszystkim Jacka Sutryka. Prezydent Wrocławia od kilku lat obiecuje prywatyzację klubu, Śląsk w dalszym ciągu znajduje się jednak w rękach miasta. Dzięki polityce klubu w rok z wicemistrza magicznie zrobił się pierwszoligowiec.
Kwestią kluczową w kontekście pozostania Simundzy są finanse, trener miał zejść z pensji w celu porozumienia. Po ostatnim spotkaniu kibice wygwizdali piłkarzy, jednocześnie skandowali z uznaniem: – Ante Simundza!
Szkoleniowiec przyznał, że był bardzo pozytywnie zaskoczony reakcją sympatyków. Drużyna pod jego wodzą została odgruzowana, ponadto sprawił, że Śląsk był w stanie postawić się ligowej czołówce. W wiosennej tabeli mimo wielu trudnych momentów zajął 11. pozycję. Osobiście przyznał, że najtrudniejszym była strata kapitana. Wypadnięcie jednego piłkarza niesłychanie rezonowało na wszystkich graczy.

Obawiam się, że bez trenera Simundzy Śląsk straci niemal wszystkie argumenty w kwestii powrotu do Ekstraklasy. Poza twardą i często odporną ręką, potencjalna obecność szkoleniowca wpłynęłaby na rozmowy z piłkarzami. Trudno określić, w którą stronę zmierzają negocjacje. W ciągu ostatnich dni pojawiło się jednak wiele niepokojących sygnałów.
Najważniejszym aspektem wydaje się podjęcie decyzji w optymalnym czasie, blisko zostania nowym dyrektorem sportowym ma być Dariusz Sztylka. Kadra najpewniej zostanie przeformatowana, z klubem poza Pokornym mają pożegnać się Sebastian Musiolik czy Tommaso Guercio. Śląsk jest klubem, który przebił wicemistrzowski sufit tak mocno, że spadł mu na głowę. Oczywiście WKS ma potencjał powrotu w ciągu jednej kampanii, realia pierwszoligowe mogą jednak bez trudu pochłonąć zespół, który choć w niewielkim stopniu wykaże się naiwnością.
WIĘCEJ O EKSTRAKLASIE: